Jak po 8 latach w końcu zaczęłam sprzątać regularnie? Dziś chciałabym podzielić się z Tobą trzema zmianami, które wdrożyłam w tym celu. Nawiązują one do kursu o nawykach mojego autorstwa, który miał niedawno premierę.
W kursie omawiam wskazówki związane z budowaniem pożądanych nawyków i wyciszaniem tych, które nie do końca nam odpowiadają (nawyków nie da się do końca „wyplewić”, ale zastąpienie ich innymi albo zmniejszenie częstotliwości ich pojawiania się może być dostatecznie satysfakcjonujące).
Błędy, które popełniałam
Podchodziłam do sprzątania zero-jedynkowo
Albo chata wygądała jak pałac, albo tak jakby przeszło przez nie tornado. No in between. Był dzień wielkiego sprzątania raz lub dwa w miesiącu, a wszystko co działo się pomiędzy odkładałam na ten jeden wielki dzień, zamiast regularnie chować naczynia do szafek, ładować zmywarkę, składać ubrania do szafy, przecierać blaty itp. Wpadłam w pułapkę myślenia z którym często pracujemy na konsultacjach – zniekształcenia poznawcze dotyczą nas wszystkich, niezależnie od tego jak bardzo chcemy od nich uciec.
Widziałam w sprzątaniu same wady
Mimo tego, że chciałam zacząć sprzątać, żeby ostatecznie było mi (i innym) lepiej, patrzyłam na to jak na obowiązek, który uprzykrza mi życie i zabiera cenny czas. Była to dla mnie katorga, coś od czego uciekałam na każdy możliwy sposób. Nic więc dziwnego, że nawyk nie zostawał ze mną na długo – działałam w klasycznych „zrywach”. Dziś z perspektywy czasu, z wiedzą którą zdobyłam (i którą dzielę się z Tobą w kursie) nie dziwi mnie w ogóle taki obrót wydarzeń. Jakim cudem coś miałoby zostać regularnie w naszym życiu, jeśli nie lubimy tego robić bo narracja wskazuje jednoznacznie na wady?
Wyciągnęłam następujące wnioski:
1. Podchodzenie do czegokolwiek jak do „wielkiego przedsięwzięcia” może odstraszać.
2. Jeśli widzimy w czymś tylko wady, będziemy uciekać. Warto zmienić narrację.
Jednak mimo tych wniosków nie za bardzo wiedziałam jak się zabrać za zmianę. Jak zmienić myślenie o tak niefajnym obowiązku? Jak sprawić, że moje nastawienie będzie mniej „oporne”?
Wtedy zaczęłam zgłębiać wiedzę o zmianie zachowania (co jest powiązane z budowaniem nawyków) i coś kliknęło.
Zmieniłam konkretnie 3 rzeczy.
Myślę o sobie jak o kimś, kto trzyma porządek – nie jak o bałaganiarze
Odkleiłam od siebie niegdyś przyklejoną etykietę, która dawała mi przyzwolenie i usprawiedliwienie. „No oczywiście że jest bajzel, w końcu to ja, a ja nie umiem inaczej”.Zmiana tożsamości (początkowo w mojej głowie) poskutkowała tym, że z większą trudnością przychodzi mi zignorowanie brudnej kuchni – bo osoba, która dba o porządek tak nie robi. Dlatego nawet kiedy mi się bardzo nie chce robię minimum jedną rzecz, która doprowadzi otoczenie do większego ładu, czyli…
Stosuję zasadę dwóch minut
Wykonuję realistyczny wariant swojego postanowienia – jeśli coś sprawi, że będzie czyściej i zajmie mi tylko 2 minuty, to to robię.
„Dbanie o porządek” może oznaczać szorowanie fug w łazience albo mycie, pewnie – ale może też oznaczać:
- poskładanie ubrań z kanapy,
- odłożenie butów na półkę,
- powieszenie płaszcza,
- schowanie czapki do szuflady,
- włożenie naczyń do zlewu,
- przetarcie blatu,
- rozładowanie/załadowanie zmywarki,
- poskładanie 5 koszulek z suszarki.
Wybieram minimum jedną rzecz i ją robię. Czy przez to będzie lśniło? Nie, ale będzie czyściej. I dokładnie o to chodzi
Uprzyjemniam sobie sprzątanie
Uprzyjemnianie (w moim wypadku) sprowadza się do tego, że:
1.Słucham lekkiego, przyjemnego podkastu w trakcie sprzątania (takiego, który nie wymaga szczególnego myślenia – ale jest dla mnie interesujący).
2. Włączam muzykę z dzieciństwa na fulla (za co pewnie nienawidzą mnie sąsiedzi, ale lubię czasem sobie porapować pod nosem albo powydzierać się ścierając kurze).
3. Angażuję w sprzątanie partnera! Dzięki czemu mieszkanie lśni, a roboty jest 1.5h, maksymalnie 2h.
Nie postrzegam już sprzątania jako przykrego obowiązku, nie traktuję siebie jak osoby której 'nigdy nie uda się dbać o czystość’ i nie podchodzę do tego zero-jedynkowo.Ten bałagan skądś się bierze, no nie? Jest to wynik codziennych decyzji, żeby coś zostawić, rzucić w losowe miejsce, nie poskładać – każdą z tych decyzji można zmienić. I każda z nich ma znaczenie.Podobnie jest z Twoim nawykiem i decyzjami.Codzienne wybory składają się na jakiś długoterminowy rezultat – albo pozytywny, albo negatywny.